Mydło z borowiną – nasze pierwsze

Pamiętamy o mydłach i tym razem zrobiliśmy mydło z borowiną. Bez cudów, bez zapachów – po prostu konkretnie dodaliśmy tej borowiny – i jest. Robiliśmy według sprawdzonego przepisu Kasi Maliny, czyli oliwa pomace, kokosowy, palmowy oraz rycynowy; na 1.5 kg tłuszczów poszło 250 g borowiny (strona https://mydlowdomu.wordpress.com). Wyszło ładne, gładkie – takie jak chcieliśmy, no i pH ma dobre, bo już 8.5. Teraz sobie leży i schnie, czyli dojrzewa, jak wszystko co dobre – dojrzeć musi. Ale na prezenty świąteczne pewnie już będzie gotowe – taką przynajmniej mam nadzieję. A na zdjęciach – dla kontrastu – nasze mydło kozie i w tej sprawie też jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa : )

Krem do rąk odżywczo – regenerujący.

Ktoś zainteresował się kremem do rąk. Poszukałam inspiracji i oto ona:

Oprócz masła Shea i oleju z migdałów, olej z awokado, ekstrakt z rumianku, nawilżający hydromanil oraz D-pantenol (czyli witamina B5). Krem do zniszczonej i suchej skóry – ma nawilżać i odżywiać, ale także łagodzić podrażnienia i przyspieszać regenerację naskórka. Dla dla miłego zapachu dodałam kilka kropel olejku lawendowego, z drzewa herbacianego oraz ylang ylang.

Sernik dla zapracowanych

Postanowiłam podzielić się moim przepisem na sernik, bo jest prosty, szybki i zawsze wychodzi. A nawet kiedy (moim zdaniem) nie wyszedł zbyt dobrze i tak został zjedzony i pochwalony, czyli chyba jednak był dobry 🙂

Do sernika potrzeba: kubełek sera Piątnica, pięć jajek, około 100 gramów stopionego, dobrze ciepłego masła, około 200 ml cukru (drobnego raczej), paczka sernixa, otarta skórka z cytryny (opcjonalnie rodzynki – drobne). Ser, jajka i ciepłe masło przekładam do miski i miksuję do połączenia się składników, stopniowo dodaję cukier aż do rozpuszczenia. Dodaję otartą skórkę z cytryny, na koniec wsypuję sernix, mieszam wstępnie łyżką, potem mikserem. Teraz dodaję rodzynki, jeśli ma być z rodzynkami. Przepis, jak widać, dobrze jest zapamiętać – jeśli ma się w domu kota. Przekładam do foremki, wkładam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Ten mój sernik piekł się godzinę, wyrósł jak widać, ale potem on (niestety) osiada, ale te pęknięcia, które widać, znikają wtedy bez śladu. Na koniec bywało, że robiłam polewę czekoladową albo też polewę z soku z cytryny, ale on bez niczego jest równie pyszny, a roboty mniej. Mój sposób jest ze strony Whiteplate, bardzo fajny blog kulinarny, polecam 🙂

warzelnia

Browar Domowy Kocia Łapa – rozpoczynamy sezon po belgijsku

To piwo miało powstać jeszcze wiosną. Poprzedni sezon został jednak gwałtownie przerwany nadejściem upałów. Mimo, iż piwa w stylu belgijskim lubią trochę estrów i fenoli było zbyt gorąco, by podjąć ryzyko przegrzania nastawu. Musiał więc nadejść odpowiedni czas. I ten nadszedł. Jesienią.

Browar Domowy Kocia Łapa wznowił więc swoją działalność. Na pierwszy ogień poszło piwo w belgijskim stylu, na które surowce czekały od wiosny. Według BJCP piwo jest bezstylowe. Za ciemne i o zbyt niskim ekstrakcie. Być może zbliżone do Belgian Specialty Ale (czyli tak naprawdę wolna amerykanka). Ale kto nie eksperymentuje, ten nie żyje.

Czytaj dalej…

Stefan koneser

Tak powstają nasze miody

Miód znany już w literaturze

Już w XVI wieku Sebastian Klonowic w poemacie Roxolania pisał:

Włoski mieszkańcze! Cóż twoje nektary?
Co twoje wina przed nektarem Rusi?
Wino jest z ziemi błotnistej i szarej,
Miód prosto z niebios spuszczony być musi…

Trochę historii

Sycenie miodów, z braku dostępu do winorośli było specjalnością ludów zamieszkałych nad Wisłą. Nie był to trunek tani, raczej luksusowy, pity na weselach czy chrzcinach. Powstawał na dworach ziemiańskich. Jednak z biegiem czasu tradycja polskiego miodosytnictwa wygasła, miód – polska specjalność – zastąpiony został, wśród szlachty, winem lub, wśród ludu, okowitą.

Dopiero po II Wojnie Światowej rozpoczęto reaktywację polskiego miodosytnictwa.

Czym jest miód pitny

Miód pitny to napój alkoholowy powstały w wyniku fermentacji alkoholowej brzeczki miodowej, czyli roztworu miodu w wodzie. Proste? Proste!

Miody pitne z uwagi na stężenie miodu w brzeczce miodowej dzielimy na:

  • półtoraki – czyli 1 część miodu, 0,7 części wody;
  • dwójniaki – czyli 1 część miodu, 1 część wody;
  • trójniaki – czyli 1 część miodu, 2 części wody;
  • czwórniaki – czyli 1 część miodu, 3 części wody.

Im więcej miodu w miodzie tym miód jest treściwszy, słodszy i zawiera więcej alkoholu.

I tu prywatne moje zdanie – im słodszy miód tym mniej chętnie się go pije. Cóż z tego, że mamy wysoko alkoholowy likier, kiedy wchodzi ciężko? Cóż z tego, że półtorak, długo leżakujący trunek, jest dumą każdego miodosytnika? Czwórniak pije się zdecydowanie najlepiej. Osobom, które nie zapoznały się jeszcze z urokiem miodów sugeruję rozpoczęcie miodowej przygody od trunków słabszych.

No to do roboty

Miód powstał z 6 słoików miodu pszczelego 12 słoików wody. Z przypraw w gotowaniu pojawiły się: cynamon (kora), goździki, parę kulek ziela angielskiego. Dodatkowo, by złamać końcową słodkość trunku do gara trafił wywar z 10g chmielu goryczkowego, dobrze odfiltrowany filtrem papierowym do kawy. Po gotowaniu i przestudzeniu brzeczka poszła do fermentacji. Drożdże dla mnie typowe, o czystym profilu. Bayanus 995. Nie dają obcych aromatów i głęboko odfermentowują nastaw.

Czystość ponad wszystko

Nauczony doświadczeniem przy warzeniu piwa dużą wagę przykładam do czystości, czy wręcz sterylności wszystkich narzędzi i naczyń (w tym fermentora) mających kontakt z brzeczką (piwną czy miodową – wsio ryba) po gotowaniu, na zimno. I tego się trzymam. Szkoda surowców, szkoda czasu na porażkę.

Galaretka z pigwy

Pigwa – dobre źródło witaminy C, dobra na nalewki i galaretki. Pamiętam, pierwsza nasza galaretka powstała, bo zrobiliśmy za gęsty sok. Ale okazała się na tyle udana, że postanowiliśmy przy niej zostać. Dodaję ją do naleśników na słodko, fajnie podkręca smak, bo jest cierpka. W tym roku zrobiłam ją tak:

Oczyszczonych i pokrojonych owoców było 2,1 kg, do tego poszło 1,8l wody. Gotowałam, bez mieszania, aż pigwa zaczęła się lekko rozpadać. Odcedziłam przez gazę, dodałam do gorącego soku kilo cukru i kandyzowaną skórkę pomarańczową. Gotowałam jeszcze z pół godziny w szerokim rondlu (odkrytym – dopisek męża), mieszając od czasu do czasu. Potem patrzyłam, czy już się ścina kropla wylana na talerzyk. Kiedy wyraźnie zaczęła się ścinać przełożyłam do wyparzonych i gorących słoików. Tyle, prościzna.

Krem z masłem kakaowym

Oprócz ‚odpalenia’ dziś naszej strony, na której właśnie jesteś 🙂 , mamy też kolejny krem – do twarzy, na dzień, na jesień i chłody. Myślę, że to ma chronić – stąd masło kakaowe, olej z awokado, maliny i kiełków (filtry UV). Ma też nawilżać – kwas hialuronowy, gliceryna i ekstrakt z aloesu (łagodzi podrażnienia). Na koniec dodałam kolagen z elastyną (wygładza zmarszczki) i jeszcze kilka kropel zapachu ylang-ylang. Mam cztery pudełeczka, z tego dwa już zarezerwowane – kto chętny na pozostałe? Czy macie jakieś inne pomysły na kremy?

Rokitnik

Krem rokitnikowy z lipą do ciała

Kremów ciąg dalszy – krem do ciała, na bazie przepisu herbatka z lipy, oliwa, migdał, ale go podkręciłam. W pierwszej wersji nawet bardzo, ale rozsądek mi podpowiedział, że to może być ‚wersja dla odważnych’ dlatego zrobiłam tylko 50 ml. No i zobaczcie – krem w kolorze budyniu czekoladowego, pachnie skórką chleba – wszystko to zasługa ekstraktu z granatu, która ma własności nawilżające i antyoksydacyjne – ale kolorek też ma. Niniejszym ten krem będzie dla mnie, bo jestem odważna 🙂

Czytaj dalej…

Kremy na dzień

Wracamy do kremów : ) Ostatnio zrobiłam dwie rzeczy – zmodyfikowałam przepis, co do którego miałam zastrzeżenia oraz zrobiłam krem na zamówienie. Szczegóły poniżej.

Przepis był na krem na dzień – zależało mi na filtrze UV, wiadomo. W przepisie był tlenek cynku a zagęszczane to miało być gumą ksantanową. Tlenek cynku (czyli filtr UV) zostawiał paskudne ślady – trzeba było ten krem nakładać patrząc uważnie czy się rozsmarowuje, ale ślady były prawie zawsze. Chrzanię taki filtr. Guma ksantanowa natomiast dała konsystencję galaretkowatą (to życzliwe określenie, można też powiedzieć, że było to podejrzanie ciągliwe).

Czytaj dalej…

Kręcimy kremy – jak to w niedzielę

Plany na krem odkładam do wieczora, bo nastąpiła szybka akcja – koleżanka wypatrzyła mój tonik (na jesień, z delikatnym kwasem – glukonolaktonem, aloesem, witaminami itd. ) i też chciała, A że córkę akurat uczulił paskudnie kosmetyk dla nastolatek (znanej, polskiej firmy), to dla córki też coś do mycia twarzy. Okazało się, że dwa pierwsze składniki tego sklepowego kosmetyku to zwykłe detergenty a Młodzież ma delikatną skórę. No więc – tonik dla córki (hydrolat różany, kwas hialuronowy, coś nawilżającego i witaminy) plus olej do zmywania twarzy, kompozycja dla skóry suchej (ryżowy, ogórecznik i awokado). Dostawa dziś i czekamy na efekty i recenzje 🙂