Skóra to punkt styku naszego ciała z otoczeniem. Nie psujmy jej nie wiadomo czym.

Krem na bogato

Tym razem chciałam zrobić krem bogaty w składniki odżywcze, bez konserwantów i taki dla wegan – czyli bez wosku pszczelego. Patrząc na proporcje tłuszczów (masło Shea i kakaowe, oleje – kokos, migdał, awokado i konopny), wyszło mi, że w temp. pokojowej będzie miało to konsystencję stałą. I miało, ale było mało puszyste. Ponieważ nie lubię mazideł o konsystencji smalcu postanowiłam krem nieco napuszyć 🙂 Problem w tym, że olej konopny absolutnie nie znosi podgrzewania, więc bałam się rozgrzać krem na tyle, żeby bezpośrednio w nim rozpuścić emulgator. Dodałam więc 5g maceratu z róży (na oleju migdałowym), w nim rozpuściłam emulgator, po czym całość przeniosłam do masy kremowej, podgrzewanej nad parą wodną. No i ubijałam w zlewce spieniaczem do kawy. Widać, że końcowa objętość kremu znacznie przewyższa początkową, czyli udało się zmienić go na puszysty. To będzie krem – balsam do ciała, przy tej ilości tłuszczów oraz dodatku masła kakaowego nie dam tego na twarz (ze względu na komedogenność masła kakaowego). W każdym razie jest sukces, bo mam co chciałam 🙂

Miłego tygodnia życzę – w planach mamy kolejny krem oraz porządną porcję wiadomości o mydle 🙂

Nastał wrzesień, masowo powstają kremy

Zabawy z kosmetykami ciąg dalszy – tym razem powstały dwa kremy przeciwtrądzikowe, na recepturze gotowej, ja tylko zmieszałam składniki i dodałam substancję konserwującą. (Z eko-certyfikatem). Mam nadzieję uszczęśliwić dwie nastolatki 🙂 . Jak widać, dużo tych składników było, miarą sukcesu jest fakt, że udało mi się wszystko dodać we właściwej kolejności i temperaturze, a końcowa ilość kremu była większa niż dostarczone ze składnikami opakowanie, czyli krem bardzo puszysty. Rozgryźliśmy również tajemnicę mleczka kosmetycznego z weekendu – wniosek – kiedy modyfikuje się przepis trzeba patrzyć na właściwości wszystkich składników, bo część z nich wymaga większej ilości albo innego rodzaju emulgatora.
Kolejny projekt kremowy to lekki krem na dzień z filtrem UV.

Kremowa niedziela

Niedziela jest po to, żeby sobie zrobić coś dobrego – na przykład krem 🙂 Wiedzeni tą myślą, zaczęliśmy od mleczka oczyszczającego, bo wydawało się to banalnie proste – tak na rozgrzewkę wzięliśmy więc. I już, już mieliśmy odtrąbić sukces, kiedy mleczko – bydlę – rozwarstwiło się. Pomimo wszystkich zalecanych dobroci, jakie wpakowaliśmy weń (czyli – do niego). Zrobiliśmy go więc ponownie i wyglądało jeszcze lepiej. I znów odtrąbiliśmy sukces, zrobiłam mu zdjęcie – poniżej – po czym – rozwarstwiło się. Bydlę! Więc zrobiliśmy krem, nawilżający, z masłem Shea, który prawie się nie udał, więc zaczęliśmy go opłakiwać, kiedy przyszło mi do głowy spróbować z mocniejszym mikserem – i się udało – a więc sukces! Załączam zdjęcia. Od kilku dni testuję również tonik zrobiony z naparu z czarnuszki – sprawdza się, fajny. Ale trzymam w lodówce, krótka trwałość, niestety. Jutro walczymy z mydłem oraz próbujemy rozgryźć przyczynę niepowodzeń z mleczkiem oczyszczającym. Bo tak mamy – musimy zrozumieć 😉

 

Niebezpieczne kosmetyki, czyli DMDM hydantoin

Mąż uprzejmie mi podesłał takie info:
„W płynie do kąpieli (a mamy taki najtańszy, 4L, Leśny) jest takie coś:
– DMDM hydantoin.
Czytamy o nim: Pochodny od formaldehydu – może w produkcie lub na skórze uwolnić formaldehyd.
Formaldehyd powoduje szybkie starzenie skóry i jest silnym alergenem.
Od dawna jest podejrzewany o wywoływanie raka.”
Boże mój…! Przecież kupuje się to z myślą, żeby lepiej się w wannie zrelaksować… : (

Kolejny krem i inne mazidła

A teraz o kremach i innych mazidłach. Zrobiłam

  1. krem oliwkowo-migdałowy, na naparze z lipy,
  2. balsam ogrodnika,
  3. krem/balsam do ciała oliwkowo-lipowy i wreszcie
  4. krem neroli, nawilżający.

Była też jedna porażka, którą zamieszczam dla pełni obrazu : )

Manufaktura mydlana działa

Tyle mamy na dziś – mydła dojrzały, Ph jest OK, mogły by iść w świat, gdyby byli chętni : ) Z innych działań około-kosmetycznych mam efekty wizyty w ogródku (bez kota – kot to domownik) oraz co z nimi zrobiłam. Maceraty pójdą do kremów, a z octem zrobię tonik, na przykład z hydrolatem z róży : )