Kosmetyki do twarzy

Kosmetyki do twarzy – ale nie kremy. Po pierwsze – olej do zmywania twarzy. Jak to w ogóle może działać? Ano – może. Tłumaczę – nie domyjemy twarzy samą wodą, bo woda nie zmywa tłuszczu. Ale – tłuszcze rozpuszczają się z łatwością w innych tłuszczach, więc sebum wraz z zanieczyszczeniami rozpuszcza się w naszym oleju do mycia twarzy, po czym jest usuwane. W ten sposób chroni się naturalne pH oraz reguluje pracę skóry, która nie musi gwałtownie odbudowywać naturalnej, ochronnej warstewki lipidowej. Żeby przygotować taki specyfik miesza się wybrany olej (tu ryżowy i ogórecznik) z emulgatorem, a dla zapachu parę kropli ylang-ylang. Na przykład. Jeśli z tego ktoś chciałby mieć mleczko – nic prostszego – miesza się to po prostu z wodą destylowaną. U mnie na drugim zdjęciu też jest mleczko, zrobione akurat z kremu, który wyszedł za rzadki – po prostu wlałam go do dozownika i już 🙂

Czytaj dalej…

Mydła, mydelniczki i inne takie

Mydła i mydelniczki! Najpierw różane – jeszcze w garnku, robi się, a ja sprawdzam odczyn – widać różnicę między tym, co już jest mydłem (pH9) i tym, co jeszcze nim nie jest – na papierku zabrakło mi skali..(szarawe to już mydło, białe – jeszcze nie). Ale w międzyczasie, zaprzyjaźniona pracownia ceramiczno-artystyczna (Warsztatownia ChlastuPlastu) zrobiła mydelniczki, które teraz będziemy testować. Macie pomysły na własne mydelniczki albo inne ceramiczne gadżety?

Znowu weekend i znów krem – wpadamy w rutynę

🙂 Jest weekend, czyli robię krem oczywiście. Dziś na zamówienie, do cery wrażliwej, naczynkowej, na dzień. Czyli – oleje z naturalnie wysokim filtrem UV, ekstrakt z czarnego bzu, kwas hialuronowy, składniki nawilżające, witaminy plus delikatny zapach. Uff – całość przygotowań widać na zdjęciu. (Faza A, B i C tym razem też obecna). Potem to, co można podgrzewać ląduje w kąpieli wodnej; osobno tłuszcze, osobno składniki rozpuszczalne w wodzie. Następnie – moment kulminacyjny – łączymy je i mieszamy, bo tak rodzi się krem 🙂 Krem narodzony w zlewce, teraz trzeba go przestudzić i dodać składniki wrażliwe na temperaturę (faza C). Teraz można przełożyć do pudełeczek, posmarować mężowską twarz resztką ze zlewki (królik doświadczalny) oraz napisać etykietki. Etykietki dobitnie świadczą, że produkt jest ‚handmade’, podobnie jak kolor. Bo to nie jest sklepowa biel, tu widać kolor olejów. Aha – no i jest eko-konserwant, czyli coś z certyfikatem ekologicznym, żeby krem miał trwałość i nie musiał mieszkać w lodówce 🙂

Czytaj dalej…

Kremowo – mydlana inauguracja października

Dawno nie było kremu – więc dziś zrobiłam dwa. Pewnie byłby tylko jeden, ale się nie całkiem udał, więc zrobiłam poprawkę. I tak – pierwsze zdjęcie pokazuje jak ja to planuję – że jest faza tłuszczów (do 30% z emulgatorem włącznie), jest faza wodna – 70%. Każda z tych faz składa się z tego, co akurat chcę dodać – tutaj jojoba, olejek z kiełków pszenicy i awokado. Dlaczego tak – dużo by opowiadać, ale po prostu pasują mi te właściwości tłuszczów do tego, co chcę osiągnąć. Do fazy wodnej idzie wszystko rozpuszczalne w wodzie. Potem obie te fazy łączymy i patrzymy jak w miarę mieszania powstaje krem.

Czytaj dalej…

Piwnych wspomnień czar

Był weekend ale nie robiłam kremu – za to zamieszczam piwnych wspomnień czar; w tym sezonie też zamierzamy warzyć. A na zdjęciach po kolei widać śrutowanie słodu (śrutowany można oczywiście kupić), zacieranie, (czyli robienie słodkiej ‚zupy’), następne zdjęcie pokazuje sterownik temperatury tego procesu (hmm…można zacierać bez sterownika), następnie przelewanie odfiltrowanej brzeczki celem gotowania jej z chmielem, co widać na następnym zdjęciu – wyciąg pary naszym pomysłem. A potem już z górki – filtrujemy i chłodzimy, po czym ląduje to w butelkach, jest z czułością kapslowane i idzie do piwnicy nabierać mocy – czyli leżakuje. Wkrótce ruszamy z pomysłami piwnymi 🙂 Patrząc na te zdjęcia myślę, że jesteśmy zdrowo zakręceni…

Mydła pachnące

Mydła z zapachem

Dziś o mydłach pachnących – wybrałam mydła, które pachną czymś więcej niż po prostu mydłem 🙂 A więc po kolei, od lewego rogu w dół:

  • Węgiel i glinka pachnie bardzo ładnie, dodaliśmy olejki eteryczne patchouli i ylang-ylang i zapach się zachował bardzo ładnie; nie jest nachalny.
  • Piwne pachnie piwem, a że to było mocne piwo domowe, to zapach się ostał. Do dyskusji, czy to jest ładny zapach – panom spodoba się chyba bardziej.
  • Lawendowe pachnie lawendą a raczej pachniało o wiele mocnej, teraz ten zapach się ulotnił 🙁 Może ktoś wyczuje, ja prawie nie czuję).
  • Te różyczki (są też mydła tego samego rodzaju w kształcie kostek czy babeczek) pachnie różą, bergamotką i patchouli, ale z umiarem, ładnie.
  • Kawowe oczywiście pachnie kawą a pieni się jak capuccino.
  • Potem od góry w ostatnim rzędzie jest oliwkowe z shea, które pachnie masłem shea, czyli białą czekoladą;
  • poniżej jest czekoladowe, które pachnie cynamonem 🙂 ,
  • potem jest miętowe (pachnie miętą)
  • i wreszcie jest cytrusowe, gdzie jest olejek z cytryny i pomarańczy.

Z zapachami w mydle na prawdę jest ciężko, zainteresowanym mogę opisać jak heroiczny bój toczymy, żeby to miało i zapach i kolor taki jak chcemy. No więc, dla osób lubiących pachnące mydła, tu mógłby być zestaw prezentowy numer cztery 🙂

Kremowy weekend

Był weekend czyli robiłam krem – a właściwie kremy. Chciałam zrobić dla siebie krem na dzień z olejów szybkoschnących, takich, co to nie zapychają porów – tym samym z olejów, które nie znoszą podgrzewania – czyli krem na zimno. Drugim projektem był krem na noc, żeby zamiast cowieczornego odmierzania kropel cennego oleju (róża, jojoba albo arganowy) oraz kwasu hialuronowego na dłoń, po prostu użyć kremu. Szczytne cele, więc działajmy 🙂

Zamówiłam emulgator, co to działa na zimno – cosmedia się zwie, recenzje ma świetne – i zrobiłam jak znawczynie na blogach piszą. Dodałam proszku na koniec – i konsternacja, bo to się nie rozmieszało, a na rękach zostają białe kłaczki. OK, rozkmińmy problem – sprzedawca pisze, żeby cosmedię rozpuścić w wodzie – rozpuszczamy więc – 6 godzin, profesjonalnym mieszadłem magnetycznym – i nic. Nie rozpuszcza się. Odstawiam to na bok jako jeszcze jedno zjawisko niewyjaśnione i biorę się za sprawdzoną biobazę emulgującą, która działa, ale na ciepło – więc tylko z olejami, które znoszą podgrzewanie. I jest spodziewany sukces, powstał – zresztą na zamówienie – krem na noc, z olejem jojoba i z kiełków pszenicy oraz z kwasem migdałowym, coby wymienić tylko główne składniki. Jest zrobiony ‚ze sprężynką’ czyli konsystencja puszysta. Mam nadzieję, że się spodoba 🙂 A ja w międzyczasie, używając sobie moich kremów, będę rozmyślać nad zagadką cosmedii.

Jutro post o mydłach pachnących, a więc do jutra 🙂

Z myślą o skórze normalnej

Jeśli masz bezproblemową skórę, tak zwaną normalną, to masz łatwiejszy wybór, zarówno jeśli chodzi o mydła jak i o kremy. Mydło ma przede wszystkim myć, ale również nie powinno niszczyć warstwy lipidowej skóry. Mydło naturalne spełnia te warunki, bo nie zawiera detergentów ma natomiast nawilżającą glicerynę. Jeśli masz taką skórę każde z mydeł ze zdjęcia będzie dla Ciebie dobre. Te z węglem aktywnym dodatkowo działają bakteriobójczo i ściągająco, te z glinką czy z woskiem mają większe właściwości pielęgnacyjne. A po myciu, zwłaszcza na wyjeździe, otwieram jedyny krem który ze sobą zabieram – (lipa, oliwa, migdał), który służy mi do całego ciała. Wiem, wiem – krem do wszystkiego to krem do niczego – ale na krótkim wyjeździe sprawdza się znakomicie 🙂 I taki mógłby być zestaw prezentowy nr 3, dla kogoś ze skórą normalną.

Zestaw dla zapracowanych

Zestaw dla zapracowanych

Dziś zestaw dla zapracowanych – trochę żartobliwy. Ponieważ lubimy kawę oraz piwo (domowe – wkrótce będzie więcej o warzeniu piwa), oraz robimy mydło – no to połączyliśmy obie pasje. Powstało mydło kawowe, pilingujące, oraz mydło piwne, na bazie Mirkowego stouta. Do tego balsam do rąk, z woskiem pszczelim, olejem kokosowym oraz maceratami (nagietek, nawłoć, liść laurowy) na oliwie. I tak – rano myjemy się kawowym, wieczorem piwnym, a balsam jest dla spracowanych rąk, oczywiście 🙂