Pierwsze mydło

Właściwie nie wiadomo co było inspiracją. Wszedłem po pracy do domu i powiedziałem do żony – robimy mydło. Kiedy? – spytała najspokojniejsza z żon. Zaraz! – odparłem odważnie. Zaraz to jest obiad! No to po obiedzie! – dyplomatycznie wybrnąłem z sytuacji.

I tak powstało pierwsze nasze mydło. Z oliwy z oliwek (tej gorszej, z wytłoków), oleju kokosowego i oleju rycynowego. Sodowe. Niebarwione, za to aromatyzowane przypadkowym olejkiem z BodyShop-u – taki był w domu.

Wiedząc jedynie, że temperatura roztworu ługu i tłuszczów powinna być taka sama zmieszałem obie fazy gdzieś w okolicach 45ºC. Wszystko zaczęło się dziać zbyt szybko i zbyt gwałtownie… Resztki upychałem do przygotowanej silikonowej keksówki łyżką (przelać się nie udało).

I tak powstało pierwsze nasze mydło w tzw. zimnym procesie (CP).


9 X 2016

Mydło poleżało, podeschło. Jako mydło sprawuje się znakomicie tylko…

  • nigdy więcej keksówki, bo otrzymujemy mydło w kształcie idiotycznym;
  • nie kroić mydła na plasterki grubości 1cm. To nie ciastko.