O tym jak i z czego powstają nasze mydła.

Nagietkowe z Shea (na ciepło)

Na ciepło czyli Hot Proces, czyli HP.

A było tak – koleżanka wyraziła chęć w połączeniu z zachwytem, że takie mydło może powstać – a może, czemu nie.  Najpierw stopiliśmy wybrane i odważone tłuszcze (tutaj kokos, palmowy, oliwa i rycynowy), następnie do stopionej masy poszedł wodorotlenek sodu; wszystko w ściśle dobranych proporcjach (kalkulator mydlany, oczywiście); następnie zblendowaliśmy do tak zwanego ‚śladu’, czyli normalnie mówiąc do konsystencji budyniu…to moment, kiedy wszystko gęstnieje. Następnie zostawiliśmy w wolnowarze ustawionym na ‚medium’ na jakieś 1,5 godziny, od czasu do czasu mieszając, a pod koniec sprawdzając odczyn, żeby ustalić, czy zakończyła się już reakcja zmydlania. Kiedy przereagował cały ług dodaliśmy stopione masło Shea, przełożyliśmy do formy, a górę posypałam płatkami nagietka. Co mi przypomina, że w tym mydle jest też macerat z nagietka (czyli wyciąg olejowy). Dla zapachu jest dodany olejek z drzewka różanego i pomarańczowy. Uważam, że mydło na ciepło z dodanym na końcu dobrym tłuszczem (Shea, oliwa extra vergin itp.) jest najdelikatniejszym rodzajem mydła w ogóle – polecam szczególnie osobom z wrażliwą i wysuszoną skórą.

Mydło z borowiną – nasze pierwsze

Pamiętamy o mydłach i tym razem zrobiliśmy mydło z borowiną. Bez cudów, bez zapachów – po prostu konkretnie dodaliśmy tej borowiny – i jest. Robiliśmy według sprawdzonego przepisu Kasi Maliny, czyli oliwa pomace, kokosowy, palmowy oraz rycynowy; na 1.5 kg tłuszczów poszło 250 g borowiny (strona https://mydlowdomu.wordpress.com). Wyszło ładne, gładkie – takie jak chcieliśmy, no i pH ma dobre, bo już 8.5. Teraz sobie leży i schnie, czyli dojrzewa, jak wszystko co dobre – dojrzeć musi. Ale na prezenty świąteczne pewnie już będzie gotowe – taką przynajmniej mam nadzieję. A na zdjęciach – dla kontrastu – nasze mydło kozie i w tej sprawie też jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa : )

Mydła, mydelniczki i inne takie

Mydła i mydelniczki! Najpierw różane – jeszcze w garnku, robi się, a ja sprawdzam odczyn – widać różnicę między tym, co już jest mydłem (pH9) i tym, co jeszcze nim nie jest – na papierku zabrakło mi skali..(szarawe to już mydło, białe – jeszcze nie). Ale w międzyczasie, zaprzyjaźniona pracownia ceramiczno-artystyczna (Warsztatownia ChlastuPlastu) zrobiła mydelniczki, które teraz będziemy testować. Macie pomysły na własne mydelniczki albo inne ceramiczne gadżety?

Kremowo – mydlana inauguracja października

Dawno nie było kremu – więc dziś zrobiłam dwa. Pewnie byłby tylko jeden, ale się nie całkiem udał, więc zrobiłam poprawkę. I tak – pierwsze zdjęcie pokazuje jak ja to planuję – że jest faza tłuszczów (do 30% z emulgatorem włącznie), jest faza wodna – 70%. Każda z tych faz składa się z tego, co akurat chcę dodać – tutaj jojoba, olejek z kiełków pszenicy i awokado. Dlaczego tak – dużo by opowiadać, ale po prostu pasują mi te właściwości tłuszczów do tego, co chcę osiągnąć. Do fazy wodnej idzie wszystko rozpuszczalne w wodzie. Potem obie te fazy łączymy i patrzymy jak w miarę mieszania powstaje krem.

Czytaj dalej…

Mydła pachnące

Mydła z zapachem

Dziś o mydłach pachnących – wybrałam mydła, które pachną czymś więcej niż po prostu mydłem 🙂 A więc po kolei, od lewego rogu w dół:

  • Węgiel i glinka pachnie bardzo ładnie, dodaliśmy olejki eteryczne patchouli i ylang-ylang i zapach się zachował bardzo ładnie; nie jest nachalny.
  • Piwne pachnie piwem, a że to było mocne piwo domowe, to zapach się ostał. Do dyskusji, czy to jest ładny zapach – panom spodoba się chyba bardziej.
  • Lawendowe pachnie lawendą a raczej pachniało o wiele mocnej, teraz ten zapach się ulotnił 🙁 Może ktoś wyczuje, ja prawie nie czuję).
  • Te różyczki (są też mydła tego samego rodzaju w kształcie kostek czy babeczek) pachnie różą, bergamotką i patchouli, ale z umiarem, ładnie.
  • Kawowe oczywiście pachnie kawą a pieni się jak capuccino.
  • Potem od góry w ostatnim rzędzie jest oliwkowe z shea, które pachnie masłem shea, czyli białą czekoladą;
  • poniżej jest czekoladowe, które pachnie cynamonem 🙂 ,
  • potem jest miętowe (pachnie miętą)
  • i wreszcie jest cytrusowe, gdzie jest olejek z cytryny i pomarańczy.

Z zapachami w mydle na prawdę jest ciężko, zainteresowanym mogę opisać jak heroiczny bój toczymy, żeby to miało i zapach i kolor taki jak chcemy. No więc, dla osób lubiących pachnące mydła, tu mógłby być zestaw prezentowy numer cztery 🙂

Z myślą o skórze normalnej

Jeśli masz bezproblemową skórę, tak zwaną normalną, to masz łatwiejszy wybór, zarówno jeśli chodzi o mydła jak i o kremy. Mydło ma przede wszystkim myć, ale również nie powinno niszczyć warstwy lipidowej skóry. Mydło naturalne spełnia te warunki, bo nie zawiera detergentów ma natomiast nawilżającą glicerynę. Jeśli masz taką skórę każde z mydeł ze zdjęcia będzie dla Ciebie dobre. Te z węglem aktywnym dodatkowo działają bakteriobójczo i ściągająco, te z glinką czy z woskiem mają większe właściwości pielęgnacyjne. A po myciu, zwłaszcza na wyjeździe, otwieram jedyny krem który ze sobą zabieram – (lipa, oliwa, migdał), który służy mi do całego ciała. Wiem, wiem – krem do wszystkiego to krem do niczego – ale na krótkim wyjeździe sprawdza się znakomicie 🙂 I taki mógłby być zestaw prezentowy nr 3, dla kogoś ze skórą normalną.

Zestaw dla zapracowanych

Zestaw dla zapracowanych

Dziś zestaw dla zapracowanych – trochę żartobliwy. Ponieważ lubimy kawę oraz piwo (domowe – wkrótce będzie więcej o warzeniu piwa), oraz robimy mydło – no to połączyliśmy obie pasje. Powstało mydło kawowe, pilingujące, oraz mydło piwne, na bazie Mirkowego stouta. Do tego balsam do rąk, z woskiem pszczelim, olejem kokosowym oraz maceratami (nagietek, nawłoć, liść laurowy) na oliwie. I tak – rano myjemy się kawowym, wieczorem piwnym, a balsam jest dla spracowanych rąk, oczywiście 🙂

Szare mydło pobiło kostkę Dove

Jak opanujemy chaos twórczy związany z tworzeniem etykietek na mydła, zaproponuję dalsze zestawy – będzie dla skóry przetłuszczającej się, będzie coś dla wegan i wegetarian oraz dla facetów, ale póki co wesprę się wpisem o wyższości szarego mydła nad kostką myjącą Dove: Szare mydło pobiło kostkę Dove
Dodam, że nasze mydła oprócz tego, że dobre, bywają również kolorowe a nawet mają ładny zapach – i są lepsze od Dove 🙂

Mydło z maceratem rokitnikowym

Czasem robimy eksperymenty. Wczoraj narodziło się mydło rokitnikowe, na gorąco robiliśmy, za surowiec i inspirację dziękuję Beacie i Kasi : )
Rokitnik ma mnóstwo witaminy C i przyspiesza gojenie skóry. Chciałam część tej dobroci zawrzeć w mydle i w kremie. Zaczęliśmy od wyciśnięcia soku, mając nadzieję, że olej (a jest go w owocach dużo) wypłynie na wierzch. Nie wypłynął. Próbując zapewnić sobie kolor zrobiłam ług na herbatce ślazowej, załączam zdjęcie jak zmienił się kolor. Do mydła poszedł też macerat z wytłoczyn rokitnikowych. Na koniec, po zmydleniu, dodałam 25 g shea (czyli 5%). Mydło w całości było liczone na 6% przetłuszczenia, dziś pH ma 9. Kolor, niestety, się nie zachował, ale ma zapach, mydlano-shea-rokitnikowy, a to już spory sukces 🙂 Załączam też zdjęcie naszej krajalnicy, która – w chwilach inspiracji – może służyć za substytut gitary 🙂

Coś dla skóry suchej

Coś dla skóry suchej – trzy propozycje. Najpierw czarne mydło Savon Noir, nazywane też mydłem marokańskim. Jest delikatne, myje, pilinguje i nawilża (dzięki oliwie i zmiksowanym oliwkom); do całego ciała, ale do problemowej skóry twarzy też. Mnie myje i pielęgnuje lepiej niż sklepowe specyfiki, a nie zawiera całego zestawu konserwantów i dodatków. Oryginalnie konserwantem jest olejek eukaliptusowy i tyle. (Nie lubisz tego zapachu – nie musimy go dodawać, a mydło i tak wytrzyma rok).
Propozycja nr 2 – oliwkowe z dodatkiem masła shea, robione na ciepło, a to oznacza, że dobroczynne cechy shea ostały się, bo dodałam go już po reakcji zmydlania. Może nie jest piękne, ale jest bardzo łagodne dla skóry – czyli po umyciu rąk nie muszę ich kremować. I ślicznie pachnie shea, czyli jakby białą czekoladą 🙂

Propozycja nr 3 – krem migdał-awokado, z wyciągiem z aloesu i kwasem hialuronowym – może być na dzień i na noc, bo ma słaby filtr UV. Przyznaję szczerze – nie dla mojej cery, ale ktoś, kto dostał chwali sobie. W planach mam krem dla cery mieszanej, czyli z lekkich olei na dzień. Taki krem będzie dla mnie 🙂